Władza tańczy z sędziami
Nauczycielom spadają ochłapy
Zgodnie z prawem unijnym wynagrodzenia sędziów krajowych UE powinny być ustalane obiektywnie oraz powinny być przejrzyste, przewidywalne i niezależne od woli rządzących – orzekł we wtorek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Jakie zaś powinny być wynagrodzenia nauczycieli?
Przypomnijmy: 6 grudnia 2024 r. Sejm uchwalił ustawę budżetową na 2025 r., stanowiącą m.in. o wielkości wynagrodzeń budżetówki. Prezydent podpisał ustawę 17 stycznia, niektóre jej przepisy skierował je w trybie kontroli następczej do TK, jednak żaden nie dotyczył nauczycieli. Ustawa przewiduje 5%-ową częściową waloryzację płac nauczycieli i 5,5%-ową waloryzację emerytur. W ciągu ostatniego roku wynagrodzenia w gospodarce narodowej wzrosły o 9,2% (styczeń do stycznia). Jeśli porównać IV kwartał 2024 do IV kwartału 2023 to wzrost wynosi 12,4 %. Wyróżnionymi grupami zawodowymi budżetówki są sędziowie i prokuratorzy. Te grupy otrzymują wynagrodzenia powiązane z przeciętną krajową. Ich pensje podwyższane są aż o 14 procent.
Nauczyciele od dawna domagają się powiązania swoich wynagrodzeń z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce lub z wynagrodzeniem minimalnym. Przyjęta na 2025 r. 5%-owa waloryzacja jest de facto obniżką, a nie podwyżką. W ciągu ostatnich 10 lat nauczyciele stracili 13% w stosunku do przeciętnego wzrostu płac w gospodarce narodowej.
Z uwagi na powyższe okoliczności NZZ Oświata Polska wystąpił w ub. tygodniu z postulatem skrócenia lekcji z 45 do 40 minut. Uznaliśmy, że skoro aktualnie nie jest możliwe urealnienie wynagrodzenia, to konsekwencją tego jest zmniejszenie wielkości produktu – długości godziny lekcyjnej. W ślad za tym powinno też pójść skrócenie godziny rozliczeniowej zajęć pozalekcyjnych (m. in. nauczycieli przedszkola, psychologów, pedagogów). A przynajmniej tego uczymy na lekcjach biznesu i zarządzania – przedmiocie wprowadzonym do ramówki przez rząd. Postulat Związku spotkał się z żywą dyskusją. Za skróceniem lekcji przemawia m. in. coraz niższa zdolność skupienia uwagi u uczniów, przeciwko – skutki budżetowe, bo niewykluczone, że wraz ze skróceniem długości jednostki lekcyjnej należałoby do ramówki dodać kilka godzin.
Kilka dni później minister Barbara Nowacka na krakowskiej konferencji „Nauczanie jest cool” ogłosiła że w marcu na posiedzeniu komisji sejmowej procedowana będzie ustawa wiążąca pensję nauczycieli z wynagrodzeniem średnim krajowym. Mamy nadzieję, że komisja uwzględni wskaźniki obowiązujące innych pracowników budżetówki, na przykład tytułowych sędziów.
A, właśnie – budżet. Czy jest on naprawdę tak napięty?
Wynagrodzenia zasadnicze prawników opłacanych z budżetu – sędziów i prokuratorów – są wielokrotnością przeciętnej płacy w gospodarcze narodowej. W sądach powszechnych wynoszą od 2,05- do 3,23-krotności przeciętnej pensji, zatem od ok. 16,5 do 26 tysięcy złotych; w Sądzie Najwyższym i Trybunale Konstytucyjnym – 33 to 40 tysięcy złotych. Pensja sędziego zbiegłego do Białorusi miała wynosić 24.548 zł brutto. Nauczyciele z kolei mają zarabiać od 5027 do 6211 zł wynagrodzenia zasadniczego brutto, a więc około 70% przeciętnej pensji – jakieś trzy-cztery razy mniej niż sędziowie rodzinni pracujący z rodzicami i dziećmi przez 2-3 dni wokandowe, a w pozostałe dni pełniący dyżury i przygotowujący się do rozpraw. Aby nauczyciel zarobił średnią krajową musi brać dodatkowe godziny – a to nie w każdej szkole jest możliwe.
Czy zawód sędziego jest wyjątkiem? Jak jest z innymi pracownikami sądów? Czy budżet wystarcza na ich pensje?
Najwyraźniej wielkość budżetu zależy od możliwości wpływu na trzecią władzę. Konflikt z sędziami czy prokuraturą nie jest rządzącym na rękę z oczywistych względów. Zaś nauczyciel? Od paru lat nie może nawet skutecznie strajkować, bo na egzaminie maturalnym może być zastąpiony emerytem czy katechetą. Komfort pracy sędziów mają zapewnić kompetentni pracownicy administracji sądowej. W ramach nowelizacji ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych rząd proponuje nawet wprowadzenie dodatkowego stanowiska – młodszego asystenta, ewentualnie aplikanta asystenckiego. Na tych stanowiskach mieliby pracować studenci czwartego lub piątego roku prawa, a ich zarobki zaczynałyby się od 5 500 złotych, czyli nieco wyżej niż zarobki początkującego nauczyciela szkoły publicznej. O asystentach dla nauczycieli, obecnych w innych krajach, nie ma co marzyć – ale nie z powodu niechęci władzy. Z powodu tego, że nie ma tak niskich wynagrodzeń, by można było asystentów zatrudniać, przynajmniej w oświacie publicznej. Dzieci i wnuki władzy stać przecież na korzystanie z elitarnej oświaty prywatnej, rządzącej się nieco innymi prawami.
Czy premiowanie sądownictwa kosztem oświaty, czy zamrażanie siły nabywczej nauczycieli jest sprawiedliwe? Czy Twoim zdaniem rozwiązanie, że wykształcony nauczyciel ma zarabiać tyle, co student uczący się zawodu w ramach praktyki w sądzie – jest zgodne z zasadami sprawiedliwości społecznej wyrażonymi w art. 2 Konstytucji RP, o której nauczyciel ma uczyć na lekcjach wiedzy o społeczeństwie?
Napisz o tym do nas!
Jeśli odczuwasz taką potrzebę, możesz również napisać w tej sprawie do odpowiedniej władzy.
Przydatne adresy:
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów: kontakt@kprm.gov.pl
Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej: listy@prezydent.pl
Ministerstwo Edukacji Narodowej: kancelaria@men.gov.pl
Zachęcamy do wstąpienia do naszych szeregów! Im nas jest więcej, tym skuteczniej możemy działać w Waszym imieniu. Napisz do nas https://zwiazekoswiata.pl/kontakt/ lub skontaktuj się telefonicznie.